3. Żywy Inaczej
Cały czas rozmawiając z Ewą, nie spuszczaliśmy Kasi z oka. To było niesamowite, że osoba w tym wieku, nadal jest w stanie normalnie funkcjonować. Ja ledwo dawałem radę, a ona teraz po prostu szła i nawet przez chwilę wydawało mi się, że coś nuci. Na pewno wyrośnie z niej silna kobieta. Może do tego czasu wszystko się ustabilizuje i ziemia będzie wolna od trupów? Tak czy inaczej, świat nadal zamieszkują ludzie, którzy mogliby uczyć się od zombiaków bycia dobrymi. Na to nie ma żadnego lekarstwa, a w przypadku zombie, jest nadzieja, że w końcu coś powstanie. Już teraz jest lek, który pozbędzie się infekcji. W prawdzie działają tylko raz, ale to i tak ogromny krok w przód dla ludzkości.
– Nie pędź tak mała.
Słowa Ewy przebudziły mnie z moich zamyśleń.
– Dobrze proszę Pani!
– Mówiłam już… a z resztą…
– Jak były, tak nadal będą uparte – spojrzałem w kierunku Ewy, a jej twarz była jakby rozpromieniona.
– Tak – po chwili z uśmiechu, zrodziło się przygnębienie. Za każdym razem gdy wzrok Ewy kierował się ku Kasi, jej emocje były dość sprzeczne. Prawdopodobnie miała dzieci, ale nie chciałem poruszać tego tematu, bojąc się, że może to być jej pięta Achillesowa. – że też przyszło jej żyć w takich czasach.
– Nikomu nie jest łatwo.
– I dlatego musimy sprawić, by jej życie było łatwiejsze.
Nie sądziłem, że Ewa może mieć jakieś plany. Chyba wraz z naszym pojawieniem, jej życie nabrało nowego toru. Cieszyło mnie to, bo zawsze lubiłem być dla kogoś kimś.
– Święta racja. Zostaliśmy jej tylko my.
– Spójrz na nią. Mimo wszystko jest taka szczęśliwa. Poczekaj… jak długo ona była tutaj sama?
– Nie wiem dokładnie. Coś około tygodnia. Dlaczego pytasz?
– Do tego czasu nie wspomniała nic o jedzeniu, ani o tym, że jest zmęczona. Nie wydaje ci się to dziwne?
Faktycznie. Ja leżąc w łóżku jakieś dwa dni, byłem tak głodny, że od razu rzuciłem się na jedzenie, które mi przyniesiono. A ona? W pełni zdrowa, zero jakichkolwiek skarg na obecny stan. Cieszyło mnie to, że jest szczęśliwa, ale nie trzymało się to kupy.
– Jak myślisz, czy to coś, co krąży w jej krwi, jakoś na nią wpływa?
– Nie wiem, nigdy nie miałem styczności z medycyną.
– Trzeba mieć ją na oku.
W tym samym momencie, w krzakach niedaleko nas, coś jakby się poruszyło. Od razu chwyciłem za broń. Podniosłem i czekałem, aż coś stamtąd wyjdzie.
Kiedy już widać było zbliżającego się zombie, nagle na linii strzału pojawiła się Kasia.
– Kasiu! Odsuń się!
Dziewczynka jakby nie słyszała, odwróciła się w naszą stronę a za jej plecami pojawił się stwór. Coś jednak było nie tak i właśnie to powstrzymało mnie od naciśnięcia spustu. Trup jak gdyby nigdy nic, ominął Kasię, nie zwracając na nią uwagi. Wygladało to, jakby była jedną z nich.
Popatrzyliśmy po sobie z Ewą. Nie trzeba było nic mówić, nasz wzrok mówił wszystko. Cały czas nie oddając strzału, obserwowaliśmy całe zdarzenie. To było niesamowite, jednak ewidentnie trup nas widział i cały czas szedł w naszą stronę.
– Nie marnuj naboi, zajmę się nim.
Pistolet Ewy powędrował za pasek, a w jego miejsce pojawił się nóż. Przez chwilę przypomniałem sobie o dniu, w którym to spotkaliśmy Kasię i Michała. Ewa bardzo przypominała Angie z tamtego dnia. Kolejna porcja wspomnień, do już i tak całkowicie zapchanej pamięci. Tak czy inaczej cały czas osłaniając Ewę, patrzyłem jak zwinnie radzi sobie z wrogiem. Wystarczyło jedno uderzenie, by powalić napastnika. Charakterystyczny mlask, przebijanej gałki ocznej, oznaczał prawdziwą śmierć stwora.
Eliminując zagrożenie, wiedzieliśmy, że trzeba dopytać Kasię o to, co przed chwilą miało miejsce. Dlaczego była ona niewidoczna dla tego trupa? Inicjatywę przejęła Ewa.
– Skarbie, czy mogłabyś powiedzieć nam…
– Ja nic nie wiem – w jej oczach pojawiły się łzy. – Od momentu, w którym mnie ugryzły, stałam się dla nich niewidzialna. Przechodzą obok mnie, jakbym nie istniała, ale ja przecież istnieje, prawda?
– Oczywiście kochanie. Choć tu i nie płacz – Ewa wzięła w objęcia Kasię, przytulając jej mokrą od łez twarz do ramienia – jesteś bardzo dzielna.
Po paru minutach płacz dziewczynki zaczął znikać, aż w końcu całkowicie poszedł w niepamięć. Mieliśmy wiele pytań, ale Kasia chyba nie była jeszcze na to gotowa. Zapewne i tak lekarze zadbają o to, by miała o czym mówić.
– Nie jesteś może głodna?
– Nie.
– A kiedy ostatnio jadłaś?
– Nie pamiętam.
W tym momencie Ewa spojrzała w moim kierunku. Najwyraźniej potrzebowała pomocy, przy rozmowie. Nie odpowiadając nic, po prostu podszedłem do nich.
– A może chciałabyś chwilę odpocząć?
– Nie, chodźmy dalej!
Nie czekając na nasze reakcje, po prostu odwróciła się i zaczęła podskakiwać w kierunku, w którym szliśmy. Trzymała się bardzo dobrze, jednak absolutnie mnie to nie pocieszało. Bałem się, że ugryzienie mogło ją zmienić, tylko jeszcze nie wiemy w co. Obyśmy nie mieli okazji się o tym przekonać. Czym szybciej dotrzemy na miejsce, tym szybciej uzyskamy odpowiedź.